Epitaphium SPUTNIK

Latine

Epitaphium automatorum telephonicorum


Non sic in illo tempore nam erat
Domine phreaker, amice mi vetus
Automata multa, cellæ non erant
Emebam a vobis chartas in foro.

Nunc, ut urbibus non sunt automata
Atque in vicis nec locus post eæ
Tinnint de cellis juvenes, seneces
De automatis non commemorantur.

Tinnint de cellis, amittere timent
Magis quam aquam, magis quam aërium
Signale radiale ex transferatore
Atque tensionem in pila in cella.

Ubi sunt ergo, Constantine pubens
Tempora magna, tempus Justiniani
Vel tempora fortum Macedonorum
Nunc nobis solus: Bosporus, Morea.

Et apud muros caputis jam astat
Mehmed cum ejus militia plurali
Nobis nec papa, nec cæsar aderit
Contra Turcos malos, vim hanc ferocem.

Et phreaker sicut Constantinopolis
Diu a Turcis malis se defendit
Sic automata, cellis venientibus
Stabant continuo, nihil concedens.

Igitur etiam imperium maximum
Non se defendet neque salvabitur
Sine auxilio hac multitudinis
Suæ militiæ et municipium.

Et amice mi, cujus est hæc culpa:
Hujus hominis, qui cellas confixit;
Hujus hominis, qui stationes stetit;
Aut horum immensorum, his utentes?

Sed non timete, non omnia amissa!
Igitur usque automata agunt!
Quamquam non multa, constanter ministrant!
Hoc erit fermentum panibus multis!

Po polsku

Epitafium automatów telefonicznych


Nie tak in illo tempore bywało
Panie phreakerze, dawny przyjacielu
Automatów wiele, a komórek mało
Kupowałem od was karty na bazarku.

Teraz, choć w miastach nie ma automatów
A także na wsiach ani śladu po nich
Dzwonią z komórek i młodzi, i starzy
O automatach już nie pamiętając.

Dzwonią z komórek i boją się stracić
Bardziej niż wodę, bardziej niż powietrze
Sygnał radiowy ze stacji bazowej
Tudzież napięcie w baterii komórki.

Gdzie się podziały, młody Konstantynie
Czasy wspaniałe, czasy Justyniana
Lub chociaż czasy mężnych Makedonów
Tak nam już tylko: Bosfor i Morea.

A pod murami stolicy już stoi
Mehmed ze swoją armią nieprzebraną
Już nam ni papież, ni cesarz pomoże
Przed złymi Turki, przed tą dziką siłą!

I tak phreakerze, jak Konstantynopol
Długo przed złymi Turkami się bronił
Tak automaty, gdy przyszły komórki
Stały wciąż mężnie, nic nie ustępując.

Wszak jednak nawet mocarstwo największe
Się nie obroni i się nie zachowa
Bez wsparcia wielkiej, niezliczonej rzeszy
Swych wojowników i obywateli.

I przyjacielu, czyja to jest wina:
Czy tego, który wymyślił komórki,
Czy tego, który stawiał beteesy,
Czy tych rzesz wielkich, zeń korzystających?

Otrzyj łzy jednak: nie wszystko stracone!
Wszak automaty wciąż jeszcze działają!
Choć w małej liczbie, to wciąż dzielnie służą!
Z tego zaczynu będzie wiele chlebów!




Powrót do strony głównej