AQUA VITÆ




      Numer II                                                                                                                                                                                                   wrzesień A.D. MMXXII


Krótka historia telefonów i automatów telefonicznych

Zacznijmy od podstaw: czym jest telefon? Słowo to wywodzi się od dwóch greckich słów: τηλέ (tēle) – daleko i φωνή (phōnē) – dźwięk, głos. Jest to więc przyrząd służący do przesyłania dźwięku (najczęściej ludzkiego głosu) na odległość.

Dźwięk

Czym zatem jest dźwięk? Są to drgania dowolnego ciała fizycznego, które docierają do ludzkiego ucha i poruszają bębenkiem, następnie drgania bębenka są przenoszone do nerwów słuchowych, a przez nie, w postaci impulsów elektrycznych, do mózgu, który subiektywnie interpretuje je jako dźwięki. Dźwięk można przedstawić jako falę o różnej częstotliwości. Człowiek jest w stanie usłyszeć dźwięki o częstotliwości od 16 Hz do 20 kHz. Drgania poniżej tego zakresu to infradźwięki (łac. infra - pod), zaś powyżej tego zakresu to ultradźwięki (łac. ultra - nad). Różne zwierzęta mają inne zakresy częstotliwości dźwięków słyszalnych, wykorzystują je też do innych celów. Na przykład nietoperze, które prowadzą nocny tryb życia i mieszkają zwykle w jaskiniach lub opuszczonych kopalniach wykorzystują ultradźwięki do tzw. echolokacji – wydają dźwięki, które następnie odbijają się od przeszkód czy innych zwierząt, docierają do uszu nietoperza i jego móżdżek interpretuje je zapewne w podobny sposób jak to, co widzi oczyma.

Najprostszy telefon

Zostawmy jednak fizykę teoretyczną i biologię i wróćmy do urządzeń, które są dziś przedmiotem naszego zainteresowania. Zastanówmy się nad sposobami przekazania dźwięku tak, aby był słyszany na większą odległość, niż przy zwykłej rozmowie. Najprostszym telefonem może być zwykła długa rurka. Dwie osoby mogą się nią komunikować nawet na odległość kilkuset metrów, po prostu mówiąc lub przykładając ucho do jej końca. Drgania powietrza będą odbijać się od ścianek rurki, dzięki czemu nie zostaną zbyt szybko stłumione. Można też, zamiast rury, użyć w tym celu dwóch kubków i przyczepionej doń napiętej, cienkiej linki. Drgająca linka również przekaże dźwięk dalej. Jednak lepsze efekty daje rura:  taki sposób komunikacji był wykorzystywany na dawnych okrętach i statkach – dzięki niemu kapitan mógł w prosty sposób porozumieć się z dowódcą maszynowni. Jest to też ciekawe doświadczenie pokazujące stosunkowo niewielką szybkość dźwięku: jeśli do jednego końca długiej rury będziemy mówić, a drugi przyłożymy do ucha, będziemy słyszeć opóźnienie.

Telekomunikacja elektryczna

W praktyce jednak chyba trudno byłoby komunikować się, na większe odległości, przy użyciu tych prostych metod. Trzeba więc było znaleźć sposób na przysłanie drgań w jakiejś innej formie. Rozwiązaniem stał się prąd elektryczny. Pierwsze experymenty z elektrycznością prowadzono już w XVIII w., jednak to wiek XIX był przełomowy, jeśli idzie o tę dziedzinę. Powstało wtedy wiele wynalazków, z których korzystamy do dziś. Pierwszą formą komunikacji za pomocą prądu elektrycznego był telegraf (gr. γραφω (graphō) - piszę). Nie przesyłano nim jednak głosu, lecz litery zakodowane według umówionego systemu, z których najpopularniejszym był alfabet Morse’a. Składał się on z dwóch rodzajów sygnałów: długiego i krótkiego, które odpowiednio ułożone tworzyły umownie litery łacińskie. Początkowo do nadawania służył tylko jeden przycisk, z czasem wprowadzano różne udoskonalenia, mające ułatwić pracę telegrafistom. Główną zaletą telegrafu była jego szybkość – prąd płynie z o wiele większą szybkością niż np. drgania słyszane jako dźwięk, które wcześniej opisałem. Był też oczywiście dużo szybszy niż poczta – podczas gdy list np. z Ameryki do Europy mógł wędrować nawet kilka miesięcy, za pomocą telegrafu ta sama wiadomość mogła być przesłana przez ocean niemal natychmiastowo.

Pierwszy telefon

Z czasem jednak ludzie, widząc że można przesyłać z taką szybkością i na takie odległości text, zapragnęli, całkiem naturalnie, pójść o krok dalej i przesyłać w ten sam sposób ludzką mowę. Prototypy telefonu stworzyło kilku wynalazców, jednak ostatecznie przyjął się ten skonstruowany przez Szkota Alexandra Grahama Bella w 1877 roku.

Podstawa działania

Zanim jednak będziemy dalej omawiać historię telefonu, musimy poznać podstawy jego działania. Kluczowymi podzespołami telefonu są dwa urządzenia: mikrofon i głośnik. To te dwa przyrządy są odpowiedzialne za zamienienie drgań powietrza w impulsy elektryczne i vice versa – impulsów elektrycznych w drgania, które ludzki mózg, za pośrednictwem ucha, zinterpretuje jako słowa rozmówcy (czy też inne dźwięki). Mikrofon jest skonstruowany podobnie jak ucho – na wzór bębenka posiada membranę, której drgania zmieniają oporność  elektryczną przetwornika (w starszych mikrofonach były to najczęściej granulki węgla) w zależności od wysokości dźwięku. Głośnik to odwrotność mikrofonu – także posiada membranę, lecz to ona jest poruszana przez elektromagnes i, w zależności od napięcia prądu, który przepływa przez magnes, generuje drgania o odpowiedniej częstotliwości. Jeśli do dwóch takich zespołów mikrofonu i głośnika podłączymy źródło zasilania i połączymy je przewodem, otrzymamy najprostszą formę telefonu, którym dwie osoby będą mogły się komunikować na taką odległość, jak długi jest przewód i na jaką pozwala jego oporność elektryczna.

Centrala ręczna

Jednak oczywiście chcemy komunikować się z wieloma naszymi przyjaciółmi, a nie tylko z jednym. W tym celu potrzebujemy swego rodzaju pośrednika, który połączy nas z tym znajomym, z którym chcemy teraz rozmawiać. Jest nim centrala telefoniczna. Pierwsze centrale powstały wkrótce po wynalezieniu telefonu. Nie były to początkowo skomplikowane urządzenia. Była to po prostu szafa z gniazdkami, do których telefonistka wkładała kabel, łącząc nas w ten sposób z drugim abonentem. Aby uzyskać połączenie, najczęściej należało zakręcić korbką na naszym telefonie, która połączona z prądnicą wytwarzała prąd, który z kolei uruchamiał dzwonek na centrali. Telefonistka odbierała swój aparat, a my podawaliśmy jej nazwisko lub, w późniejszym czasie, numer osoby, z którą chcieliśmy się połączyć. Wówczas telefonistka podłączała kabel połączony z naszą linią do gniazdka połączonego z linią osoby, do której dzwonimy i w ten sposób nawiązywano połączenie.

Centrala analogowa

Początkowo takie ręczne centrale były wystarczające, jednak z czasem, gdy abonentów było coraz więcej, pojawiła się konieczność znalezienia bardziej wydajnego sposobu łączenia rozmówców. Skonstruowano zatem centrale automatyczne. Jednak co zrobić, aby mechanizm centrali „wiedział”, z kim nas połączyć? Wtedy zatem pojawiły się numery telefoniczne. Każda linia abonencka otrzymała jeden unikalny numer. Pierwszym sposobem wybierania numerów były tarcze numeryczne, umożliwiające tzw. wybieranie impulsowe. Rozwierały one na krótki moment linię telefoniczną taką liczbę razy jak wybrana przez nas cyfra (1 – 1 raz, 2 – 2 razy, …, 0 – 10 razy). Jeśli jednak np. tarcza w naszym aparacie się uszkodziła, to nic straconego: nadal możemy wybrać numer przy użyciu tzw. widełkowania, czyli naciskania na widełki, na które odkładamy słuchawkę, odpowiednią liczbę razy.

Centrala cyfrowa

Kolejną przełomową zmianę przyniósł wynalazek komputera. Z czasem zaczęto również tworzyć centrale w oparciu o mózgi elektronowe (dawna nazwa komputera). Tak zamiast centrali analogowych zaczęto używać centrali cyfrowych. Dla abonentów główną nowością był nowy sposób wybierania numeru: wybieranie tonowe (choć, dla zachowania kompatybilności wstecznej, większość central cyfrowych obsługiwała, i nadal obsługuje, wybieranie impulsowe). Na nowych aparatach, zamiast tarczy numerycznej, znalazła się klawiatura z cyframi, a także dwoma dodatkowymi klawiszami: * i #. Każda cyfra ma przypisany inny ton dźwiękowy, rozpoznawany przez komputer centrali. Wybieranie tonowe jest mniej narażone na błędy oraz wygodniejsze dla abonentów.

Telefon publiczny

Co jednak zrobić, aby móc dzwonić nie tylko z domu czy miejsca pracy, ale też na przykład będąc w podróży czy choćby na krótkiej wędrówce przez ulice czy gościńce, albo odwiedzając sklep, urząd czy inne publiczne miejsce? Odpowiedź na to pytanie jest prosta a zarazem jak złożona i ciekawa, a imię jej: publiczny aparat samoinkasujący (czy też po prostu automat telefoniczny (gr. αυτόματος (automatos) – samoczynny) albo, popularnie, ze względu na najczęstszą lokalizację, budka telefoniczna). Jak  wskazuje nazwa, zadaniem automatu jest samoczynne inkasowanie (tj. pobieranie) opłaty za połączenie. Pierwsze automaty telefoniczne zaczęły działać się w Stanach Zjednoczonych w latach 90. XIX stulecia. Na początku XX wieku zaczęły być wprowadzane w krajach europejskich. Gdy Polska w 1918 roku odzyskała niepodległość, miała już odziedziczoną po zaborcach sieć telefoniczną wraz z automatami telefonicznymi.

Korzystanie z automatu nie różniło się znacząco od korzystania ze zwykłego telefonu, prócz tego że przed rozmową należało doń wrzucić monetę, a jeśli rozmawialiśmy dłużej, trzeba było pamiętać, aby wrzucić następną, żeby połączenie nie zostało przerwane (choć niektóre dawniejsze automaty, np. te używane w Polsce w międzywojniu, pozwalały rozmawiać za jedną monetę tak długo, jak chcieliśmy, jednak wówczas mieliśmy często za sobą dużo skuteczniejszy pospieszacz – innych rozmówców czekających niecierpliwie w ogonku na skorzystanie z automatu). Niektóre automaty same sterowały inkasowaniem monet, inne wymagały w tym celu pośrednictwa centrali. Początkowo publiczne aparaty rozpoznawały tylko jeden typ monety, jednak z czasem, dla wygody użytkowania, pojawiły się mechanizmy rozpoznające różne monety używane w danym kraju.

Jeśli chodzi o naszą Ojczyznę, to sytuacja w telekomunikacji nie zmieniała znacząco się aż do powtórnego odzyskania niepodległości po 1989 roku. Przez cały ten czas dominowały automaty na monety (choć oczywiście coraz nowszych typów, za czasów Polski Ludowej produkowanych najczęściej przez zakłady Telkom-Telos w Krakowie), centrale analogowe były powoli zastępowane cyfrowymi. Pierwszą znaczącą zmianą było zastąpienie, w 1990 r., monet żetonami – nie było to jednak spowodowane postępem, wręcz przeciwnie – był to wynik wielkiej inflacji lat 80. – aby nie zmieniać często mechanizmów rozpoznawania monet, które szybko traciły na wartości, zastosowano żetony o trzech nominałach: A, B i C, które kupowało się na pocztach i w kioskach (żeton "A" to najniższy nominał – stosowany przede wszystkim do połączeń lokalnych; "C" to nominał najwyższy; "B" i "C" wykorzystywane były do połączeń międzymiastowych).

Karty magnetyczne

Pierwszą prawdziwą innowacją było wprowadzenie automatów na karty telefoniczne w 1991 roku. Karta telefoniczna to kawałek plastiku (wielkości obecnych dowodów osobistych) z odłamywanym rogiem i paskiem magnetycznym, na którym zapisywana jest liczba impulsów. Zapis działa na podobnej zasadzie jak na przykład w magnetofonie – karta przechodzi najpierw nad głowicą odczytującą, która przekazuje do pamięci automatu ilość impulsów, jaka jest nań zapisana. Po zakończeniu rozmowy karta przechodzi nad głowicą kasującą, która kasuje zużywane podczas rozmowy impulsy. Pod odłożeniu słuchawki automat wysuwa kartę. Karty miały trzy nominały: 25, 50 i 100 impulsów.

Phreakerzy

Stosunkowo prosty sposób zapisu i odczytu kart magnetycznych skłonił niektórych do szukania sposobu na samodzielne nagranie impulsów na kartę w celu dzwonienia za darmo. Oczywiście nie było to też łatwe – wymagało to odpowiedniej wiedzy technicznej i przeprowadzenia rekonstrukcji wstecznej, jednak z czasem udało się stworzyć (zwykle z czytnika zabranego z automatu) nagrywarki kart. Przodowali w tym phreakerzy, którzy nagrywali karty w dużych ilościach i sprzedawali na bazarach po cenie znacznie niższej niż oryginalne karty Telekomunikacji Polskiej. Phreakerzy to swego rodzaju odmiana hackerów. Obszarem zainteresowania tych drugich są systemy komputerowe, a tych pierwszych interesowały telefony (przede wszystkim publiczne) i łączność telefoniczna (choć, jako że w telekomunikacji używane są komputery, te dwie profesje często się zazębiały). Prócz nagrywania kart phreakerzy prowadzili też różne inne działalności związane z telekomunikacją, jak na przykład przerabianie automatów, aby można z nich było dzwonić za darmo, czy też podpinali się pod linię automatu czy inny cudzy kabel aby wykonać jakieś drogie połączenie (np. połączyć się z Internetem przez modem telefoniczny). Działalność phreakerów to złożony i arcyciekawy temat – zainteresowanych odsyłam do poniższej strony internetowej:

mirror.1tbps.org/phreaking.eu.org

Oraz do autobiografii jednego z phreakerów:

archive.org/details/sygnal_czasu

Kilka nowości

Prócz kart i nowych rodzajów automatów (o czym niżej) w telekomunikacji w Polsce w latach 90. XX w. zaszło też kilka innych zmian: pierwszą z nich był podział istniejącego od początku komuny przedsiębiorstwa Poczta Polska Telegraf Telefon na dwa: Pocztę Polską i Telekomunikację Polską (w skrócie TP S.A.; phreakerzy lubili ironicznie interpretować ten skrót jako telekomuna, telekompromitacja, telepies czy po prostu tepsa).

Bardziej znaczącą zmianą dla abonentów było wprowadzenie rozmów międzymiastowych. Dotąd aby zadzwonić do innej strefy numerycznej trzeba było udać się na pocztę, do tzw. rozmównicy publicznej, i tam zamówić połączenie (czas realizacji takiej usługi dochodził niekiedy do kilku godzin). Teraz można było dzwonić z dowolnego telefonu a cały kraj, a nawet na cały świat (choć początkowo rozmowy międzynarodowe były dość kosztowne).

Karty chipowe

Z powodu działalności phreakerów Telekomunikacja musiała szukać coraz to nowych sposobów na zabezpieczenie automatów. Tym najbardziej znaczący było wprowadzenie w 1998 r. nowego rodzaju kart telefonicznych: były to karty chipowe. Wielkością nie różniły się od kart magnetycznych, choć były grubsze i nie miały odłamywanego rogu. Zamiast paska magnetycznego miały mały układ elektroniczny, ze złotymi lub srebrnymi stykami, z lewej strony. Podobnie jak na pasku magnetycznym była na nim zapisana liczba impulsów, jednak scalak przeprowadzał też jej szyfrowanie – obliczeniowe złamanie jego kodu zajęłoby ówczesnym komputerom kilkaset lat. Na szczęście jeszcze przez siedem lat w użytku były również nadal karty magnetyczne i aparaty je obsługujące. Aby także utrudnić działalność phreakerom zmniejszono też nominały kart: na 15, 30 i 60 impulsów.

Automaty z lat 90. i 2000.

Prześledźmy w tym miejscu automaty na karty, jakie były używane przez Telekomunikację Polską:

                                        I.            Urmet TSP-91 (1991-2005) – automat na karty magnetyczne, o obudowie w charakterystycznym niebieskim kolorze – stąd popularnie nazywany niebieskim. Został doskonale rozpracowany przez phreakerów – to z niego najczęściej brano czytnik do nagrywania kart. Miał dość skomplikowany mechanizm odczytu karty – wkładana była przez otwór u góry, następnie przesuwana przez bęben do pionu, odczytywana i kasowana przez głowice, po czym wysuwana otworem na dole automatu.

                                     II.            Urmet TPE-97/U (1998-2013) – automat odczytujący zarówno karty magnetyczne, jak i chipowe. Ze względu na kolor obudowy zwany popularnie srebrnym. Podczas gdy niebieski był prostym komputerem, srebrny był komputerem podłączony do Internetu – posiadał bowiem modem, przez który można było aktualizować jego oprogramowanie – dzięki temu monter nie musiał objeżdżać każdego automatu, aby zmienić soft, jednak modem wykorzystywali też phreakerzy, aby zainstalować własne oprogramowanie umożliwiający np. darmowe rozmowy.

                                  III.            Urmet CTP-I (2000-2017) – ten automat obsługiwał już tylko karty chipowe. Podobnie jak srebrny posiadał modem, jednak w przeciwieństwie do wszystkich innych automatów działających w naszym kraju przesyłał rozmowę w formie cyfrowej (ISDN), a nie analogowej. Można go było za to łatwo otworzyć bez klucza. Ze względu na kształt nazywany był popularnie jajkiem.

                                 IV.            Ascom eXANTO (2003-2017) – ostatni rodzaj automatu w służbie TP S.A., a od 2012 r. Orange. Ze względu na kolor obudowy nazywany popularnie żółtym, choć pierwsze exemplarze była szare, a za czasów Orange’a niektóre przemalowano na pomarańczowo. Podobnie jak jajko obsługiwał tylko karty chipowe, choć działał na linii analogowej. Jego ciekawą funkcją była możliwość wysyłania e-maili i SMS-ów. Pisało się je na klawiaturze numerycznej (podobnie jak w starszych telefonach komórkowych), a wysłanie kosztowało 1 impulsa.

Wiele szczegółowych informacji o automatach i innych telefonach można też znaleźć na poniższej stronie:

telesfor99.org

Alternatywa

Plik:GPT-Emerald-P70003N-07101079.JPG                                                                                 

GPT Emerald P70003N   Siemens TMI-M/P        Telkom-Telos AWS-7

                                    fot. Grzegorz W. Tężycki

 W drugiej połowie lat 90. pojawiły się w naszym kraju prywatne firmy telekomunikacyjne, które ukróciły monopol Telekomunikacji Polskiej. Największymi z nich były Netia i Dialog, które stosowały często nowocześniejsze rozwiązania techniczne niż skostniała, wywodząca się z minionej epoki TP S.A. One również wprowadziły własne automaty telefoniczne. Najwięcej aparatów miał Dialog – były to telefony typu GPT Emerald P70003N, w kolorze pomarańczowym. W przeciwieństwie do automatów tepsy były one na monety. W niektórych miejscowościach było ich nawet więcej niż telefonów przedsiębiorstwa państwowego. Postawienie na monety przynosiło jednak straty – często zdarzały się kradzieże szkatuł z przychodem automatu. Netia także miała swoje automaty, choć w dużo mniejszej liczbie niż Dialog. Były to najczęściej telefony typu Siemens TMI-M/P, choć czasem były to też automaty Telkom-Telos AWS-7. Także były one na monety, choć krótko Netia miała również swoje karty chipowe. Prócz tych dwóch dużych prywatnych telefonii postały też mniejsze przedsiębiorstwa lokalne. Niektóre z nich także miały swoje automaty, najczęściej był to wspomniany wyżej Telkom-Telos AWS-7, przyjmujący monety.

Kolekcjonowanie

Karty telefoniczne były nie tylko środkiem płatniczym służącym do połączeń telefonicznych. Podobnie jak znaczki pocztowe zaczęły być pożądanym przedmiotem kolekcjonerskim. Część „kolekcjonerów” skupujących karty to byli tak naprawdę phreakerzy, którzy chcieli je ponownie nagrać, jednak byli też zbieracze kongregujący je z czystej przyjemności. Telekomunikacja starała się, aby na większości kart były różne ciekawe obrazki – zdjęcia lub grafiki. Były fotografie polskich zabytków, różnych zwierząt czy roślin wraz z krótkim opisem, z życzeniami wielkanocnymi lub bożonarodzeniowymi, czy też karty okolicznościowe – na przykład z okazji wydarzeń sportowych czy pielgrzymek papieża Jana Pawła II do Ojczyzny oraz wiele innych.

‛Ο ΕΠΙΤΑΦΙΟΣ

Każde wielkie imperium ma swoich przeciwników. I każde wielkie imperium powstaje, trwa i upada, a czasem po upadku znów powstaje. Dla Cesarstwa Rzymskiego takim przeciwnikiem byli Germanie i Hunowie. Dla Imperium Wschodniorzymskiego byli nimi Persowie, Awarowie, Arabowie, Bułgarzy, Normanowie, łacinnicy i Turcy. Za to dla publicznych aparatów samoinkasujących takim groźnym oponentem stały się telefony komórkowe. Podobnie jak Konstantynopol nie został od razu zdobyty, tak komórki od razu nie wyparły automatów, jednak systematycznie umacniały swoją pozycję kosztem telefonów publicznych. Z jakiegoś powodu coraz większa liczba ludności wybierała przenośny telefon zamiast telefonów w budkach. Z tego powodu automaty przestały być rentowne i zaczęły być stopniowo likwidowane. Ich liczba zmniejszała się powoli – w Polsce, w okresie swego największego rozkwitu, na przełomie wieków, sama Telekomunikacja miała ich ponad 95 tys., 10 lat później było ich już tylko 44 tys., a następne 5 lat później już tylko 7 tys. W 2017 roku zostały już zlikwidowane wszystkie pozostałe automaty (prócz żółtych w zakładach karnych i aresztach). Ostało się tylko kilka automatów należących do lokalnego przedsiębiorstwa Telefony Podlaskie (z czego wolnostojące pozostały dwa, przy ul. Wolności 44 w Sokołowie Podlaskim), a także dwa innego przedsiębiorstwa w miejscowości Łapy na Podlasiu (ul. Handlowa 5).

Jeśli chcecie obejrzeć zdjęcia automatów, które wciąż (albo jeszcze do niedawna) utrzymują się na stanowiskach oblężonych przez regimenty wrogiej armii „Komórki” (jak Hel w czasie kampanii wrześniowej), to zapraszam na moją stronę internetową:

sputnik.net.pl/tel

Sputnik

[email protected]


Inne artykuły


Powrót do strony głównej